Menu nowe

czwartek, 28 stycznia 2016

#1 - nasz włoski roadtrip - zwiedzamy Wenecję

Cześć!

To znowu ja. Tak jak obiecałam - zabiorę Was dzisiaj na małą wycieczkę. Tytułem (być może przydługiego edit: na pewno przydługiego... :)) wstępu: 

Minione wakacje nazwałam "ostatnimi, prawdziwymi wakacjami"...bo tak właśnie uważam! Teraz należy się Wam chyba słowo wyjaśnienia (i oczywiście dużo zdjęć):

Wenecja samochodem

Nawiązując do poprzedniego wpisu - na tą chwilę liczy się głównie zbieranie urlopu. Owszem, jest tego (w moim przypadku) 20 dni, co daje praktycznie miesiąc bez pracy, ale kto normalny będzie pracował 12 miesięcy bez ani dnia wolnego? Raczej nikt, bo przecież czasami zdarzają się wyjątkowe sytuacje, gdy wręcz musimy skorzystać z kilku dni z tej puli, bądź też po prostu po kilku przepracowanych miesiącach potrzebujemy odpoczynku. Poza tym, wiodąc "życie pracownicze" i zarazem myśląc o wakacjach - trzeba wszystko planować. Po pierwsze - nie można* jadąc gdzieś na dwa tygodnie stwierdzić, że jednak tak nam się spodobało, że zostajemy jeszcze tydzień. Po drugie, z tego co mi wiadomo (w tym temacie - biorąc pod uwagę, że pracuję od niecałych dwóch miesięcy - nie mam jeszcze doświadczenia) urlopy raczej zaklepuje się dużo wcześniej, więc nie ma mowy o spontanicznych wyjazdach** ("dobra, to co, za dwa dni ruszamy?"). To właśnie dlatego nadałam im miano ostatnich, PRAWDZIWYCH wakacji. Ok, koniec z tą dramaturgią, przechodzę do sedna.


*w zasadzie to można, najwyżej wróci się jako bezrobotny
**no, chyba, że jest się prezesem!

W związku z powyższym stwierdziłam, że muszą być wyjątkowe. Zdecydowaliśmy się na mały road trip (w zasadzie to na dwa, ale o tym innym razem).  Celem były Włochy. Nie była to moja pierwsza wizyta w tym kraju, jednak zawsze będę do niego chętnie wracać i zwiedzać coraz to nowe rejony. Na początku miało być stosunkowo blisko, więc oczywiście pierwszym, co przyszło do głowy była Wenecja. Później doszliśmy do wniosku, że jak szaleć to szaleć i tak właśnie zapadła decyzja, że drugim i finalnym etapem naszej podróży będzie Toskania, a dokładniej okolice Florencji. 

Miał być wstęp a wyszło pół strony, więc pozwólcie, że w tym momencie uznamy, że wstęp* się skończył, a przejdę do rozwinięcia.

*jak to pamiętam jeszcze z lekcji języka polskiego 
- wstęp, rozwinięcie, zakończenie - się robi!

Samochodem do Włoch - jak to wszystko ogarnąć?


Chcielibyście wybrać się do Włoch, ale nie samolotem tylko własnym autem? Totalnie nie wiecie jak się do tego zabrać? Spieszę z pomocą, bo roadtrip do Włoch to zdecydowanie świetny pomysł!

Musicie wiedzieć, że jestem osobą, która uwielbia wakacyjne planowanie! Wyszukiwanie ofert i noclegów, robienie kosztorysów, porównywanie ofert, planowanie zakupów, pakowanie - czuje się wtedy jak ryba w wodzie! Decyzja jednak już zapadła - za kilka dni jedziemy. Zakupy zrobione, a jako, że nie postawiliśmy ani na hotel, ani tym bardziej na opcję all inclusive - było tego sporo. Cały bagażnik i tylne siedzenie załadowane (w końcu po co się ograniczać, skoro jedziemy we dwoje?), czyli jesteśmy gotowi do drogi.

Postawiliśmy na nocleg na Węgrzech, co było (z perspektywy czasu) bardzo dobrą decyzją - nie chodzi tylko o odpoczynek dla kierowcy i niezarywanie nocy, ale też o możliwość szybkiego zwiedzenia dodatkowego miasteczka! Drogę powrotną pokonywaliśmy już bez noclegów - było ciężko, ale oczywiście bezpiecznie (w końcu w razie czego był zapasowy kierowca, czyli ja).

Wenecja - w jakiej miejscowości się zatrzymać?

W poszukiwaniu idealnej bazy noclegowej


Myślisz sobie "jadę do Wenecji - w jakiej miejscowości powinienem się zatrzymać"? Po raz kolejny nadciągam z pomocą! Sześć dni spędziliśmy w miejscowości Ca`Savio, która była wręcz idealną bazą na wypad do Wenecji, jak i do bardzo turystycznego miasteczka Lido di Jesolo. Jako, że trafiliśmy na jedne z najgorętszych tygodni od kilku lat we Włoszech - na wycieczkę do Wenecji wybraliśmy się wieczorem. 

Jak dojechać do Wenecji? 


Samochodem do Punta Sabbioni, a stamtąd już promem bezpośrednio na miejsce. Wyglądało to mniej więcej tak:


Wenecję miałam przyjemność odwiedzić już po raz trzeci. Pierwszy raz byłam tam z rodzicami jako mała dziewczynka, więc tak naprawdę niewiele pamiętam, drugi raz - jako trochę bardziej świadoma nastolatka. Już wtedy wiedziałam, że na pewno tu wrócę. No i stało się! Wenecja PO RAZ TRZECI!


Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, iż jestem zakochana w magicznym klimacie, którym urzekła mnie Wenecja! Tego nie da się opisać słowami, tam trzeba po prostu być - te wąskie uliczki; specyficzna architektura; malutkie, ale urzekające knajpki czy gondole (z ich swoją drogą kosmicznymi cenami)... Muszę przyznać, że zdjęć mam dosłownie miliony - na każdym kroku stawałam i robiłam zdjęcia budynkom (i nie tylko!), które czarują swoim wyglądem. 

Kończąc te moje wypociny - zapraszam Was (jeśli ktoś tu w ogóle dotarł) na mini fotorelację i mam nadzieję, że chociaż w najmniejszym stopniu uda mi się pokazać ten wenecki klimat:



a






A tak żegnaliśmy "miasto na wodzie":



I ostatnie ujęcie, już póóóóźnym wieczorem, ze statku:



To do następnego.
Dyrdymała



PS. Jakby ktoś tu jednak przez przypadek (albo i nie) zajrzał - to mam pytanie - wolicie tekst, a potem zdjęcia (tak jak w tym poście) czy może zdjęcie/tekst/zdjęcie/tekst itd.?

7 komentarzy:

  1. Jeeeeeej jak Ty fajnie piszesz :D (serio, serio :p)a co do formy to dla mnie obie wersje są dobre ale jakbym miała wybierać to bardziej w stronę "tekst/zdjęcie/tekst) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też w tym roku tam zawitałem, super wyjątkowe miejsce :) Wkrótce i u mnie relacja z pobytu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekstra! :) W takim razie czekam na wpis z niecierpliwością.

      Usuń
  3. Wenecja faktycznie jest niesamowicie kilmatyczna, dzięki za odświeżenie wspomnień :) Piękna zdjęcia. Pozdrawiam:)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyta się z ogromną przyjemnością :) Spieszę przeglądać więcej :) A co do urlopu... ech, gdzie te czasy, kiedy wakacje trwały trzy miesiące... choć chwilowo nie mam na co narzekać - roczny urlop macierzyński to w końcu też urlop, choć oferuje nieco inne atrakcje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mi miło! :) Oj taaak, u mnie to było zaledwie dwa lata temu, ale już mi za tym tęskno. 20 dni w skali roku, które na dodatek trzeba ze wszystkimi uzgadniać to jednak zdecydowanie nie to samo!

      Usuń